„Ci wspaniali mężczyźni w swych latających maszynach”. Polskie lotnictwo wojskowe w wybranych filmach fabularnych z okresu PRL
Polska kinematografia bardzo często poruszała tematykę związaną z wojskiem. Twórcy skupiali się przede wszystkim na zmaganiach Ludowego Wojska Polskiego w latach 1943-47.
Do tego typu filmów można zakwalifikować monumentalne w swojej formie obrazy Ewy i Czesława Petelskich – „Jarzębina czerwona” (1969 rok), „Bołdyn” (1981 rok). Znacznie rzadziej podejmowano tematykę współczesnego Wojska Polskiego.[1] Do tej grupy zaliczają się filmy „Przeciwko bogom” z 1961 roku Huberta Drapelli, „Czerwone berety” Pawła Komorowskiego (1962 rok), „Ostatni po Bogu” (1968 rok), oraz „Na niebie i na ziemi” (1973 rok) Juliana Dziedziny. [2] „Orzeł” (1959 rok) w reżyserii Leonarda Buczkowskiego także zasługuje na uwagę. Do jego realizacji wykorzystano okręt podwodny ORP Sęp, który był bliźniakiem legendarnego Orła. ORP Sęp służył w Marynarce Wojennej aż do 1969 roku i obraz Buczkowskiego może w pewnym stopniu odzwierciedlać służbę marynarzy na okrętach podwodnych w okresie PRL.

ORP „Sęp” w 1939 roku. źródło: wikimedia commons, domena publiczna.
Z powyższego zestawienia widać, że bardzo atrakcyjna dla filmowców była tematyka lotnicza. Pierwszym polskim filmem o lotnictwie była „Historia jednego myśliwca” Huberta Drapelli (1959 rok).[3] Do powstania tego filmu doprowadziły popaździernikowa odwilż i chęć ekranizacji losów polskich pilotów RAF-u. W procesie produkcji uczestniczył Stanisław Skalski – w czasie wojny as myśliwski Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie, a po powrocie do kraju więzień polityczny oskarżony o szpiegostwo. Twórcy filmu, nie mając funduszy na sprowadzenie oryginalnych maszyn, postanowili ucharakteryzować myśliwce Jak-9P na samoloty RAF-u. Jerzy Peltz, wówczas jeden z redaktorów magazynu Film, ujawnił ten fakt przed premierą, co doprowadziło do konfliktu między nim a reżyserem. Mimo ognia krytyki odniesiono komercyjny sukces i zarobiono sumę 3 razy wyższą niż ostateczny koszt produkcji.
W następnych latach duet Drapella–Skalski mieli zamiar zrealizować scenariusz o lotnikach alianckich niosących pomoc walczącym w Powstaniu Warszawskim. Ze względu na ówczesną politykę historyczną temat ten został zarzucony Ich kolejnym pomysłem miał być obraz o pilotach „szybkich”, czyli maszyn odrzutowych.[4] Tytuł filmu „Przeciwko bogom” powstał z przypadku. Hubert Drapella w swoich wspomnieniach opisał, jak kręcono jedną ze scen, kiedy to na wrocławskie lotnisko przybyła grupa zachodnich dziennikarzy. Jeden z nich, widząc kręcenie filmu, zapytał o tytuł, Drapella odpowiedział więc: ”Against the gods” – i tak też zostało. Zdjęcia realizowane były we Wrocławiu i na warszawskim lotnisku Babice. Pomoc Dowództwa Wojsk Lotniczych była w tym przypadku niezbędna i większość ujęć nakręcono specjalnie dla filmu. Do efektownych zdjęć lotniczych wykorzystywano zmodyfikowany bombowiec Ił-28. Hubert Drapella zajmował miejsce bombardiera, a operator kamery Florkowski – miejsce strzelca pokładowego. Zezwolono również na obniżenie lotów maszyn do wysokości mniejszej niż 50 m.
Sama fabuła filmu to psychologiczna rozgrywka między jednym z pilotów, który musiał wyskoczyć z samolotu, a innymi oficerami posądzającymi go o tchórzostwo. Wtórował im też niewidomy weteran walk z czasów II Wojny Światowej, który uważał pilotów odrzutowców za inżynierów pokładowych, a nie prawdziwych lotników. Samoloty, jakie występowały w filmie, to pierwsze wersje licencyjnych Migów-15, czyli Lim-2. Można je rozpoznać po starszym typie zbiorników podwieszanych. W ujęciach z lotniska przewijają się maszyny treningowe TS-8 Bies i śmigłowce SM-2.

Mig-21PF ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, zdj: Michał Szafran, licencja: CC BY-NC 3.0 PL
Mimo wcześniejszego sukcesu obrazu o lotnikach, „Przeciwko bogom” nie odniósł sukcesu ani kasowego, ani artystycznego. Recenzenci opisywali drewniane aktorstwo i wątłe tło obyczajowe całego zdarzenia. Chwalili natomiast sceny rozgrywające się w powietrzu ze względu na ich rozmach i dynamikę.
Dopiero po ponad 10 latach tematyka lotnicza powróciła na ekrany kin. „Na niebie i na ziemi” z 1973 roku powstał na podstawie opowiadania Jerzego Korczaka „Tak na niebie jak i na ziemi” z 1969 roku. Jest to psychologiczna opowieść o dwóch pilotach rywalizujących ze sobą w dziedzinie zawodowej, jak i prywatnej. Film został zrealizowany przy współpracy 1. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa”, a co za tym idzie, mamy do czynienia z maszynami używanymi przez tę jednostkę. Były nimi głównie Migi-21PFM i Limy-5, a także dwumiejscowe „sparki” czyli SBLim-2.[5] Całość uzupełniona jest brawurowymi ujęciami maszyn w powietrzu. Za najbardziej spektakularne można uznać start całego pułku w ciągu 5 minut i lądowanie na Drogowym Odcinku Lotniczym Kliniska w pobliżu Szczecina. Drogowe Odcinki Lotniskowe były pokłosiem wojny sześciodniowej, kiedy to lotnictwo państw arabskich zostało unicestwione na lotniskach. Wówczas narodziła się koncepcja stworzenia tymczasowych lotnisk na odpowiednio przystosowanych autostradach. Również i w tym przypadku film nie odniósł komercyjnego i artystycznego sukcesu.

Lim-2, czyli licencyjny Mig-15. zdj: Michał Szafran, licencja: CC BY-NC 3.0 PL
Ten krótki opis to rzeczywistość polskiego lotnictwa zatrzymana w kadrze. Jak zatem wyglądały kulisy powstawania tych filmów i wątki w nich zawarte?
W przypadku „Przeciwko bogom” nad całością realizacji czuwał oficer oddelegowany do pilnowania „właściwego” ujęcia polskiego lotnika. Miał on wątpliwości odnośnie jednej ze scen. Lotnicy pili w niej wodę gazowaną wprost z butelek zamiast ze szklanek. Było to nie do pomyślenia dla filmowego wizerunku lotnika, który znał zasady savoir vivr’u. Zakazano filmować pilotów maszyn naddźwiękowych, którzy po lotach byli fizycznie wyczerpani. Pewną wątpliwość budzi sekwencja ujęćw której uszkodzona maszyna wylądowała w Bałtyku. W ówczesnej sytuacji nie pozwolono by na pozostawienie maszyny w morzu. Nawet, gdy akcja była kosztowna, zawsze podejmowano wydobycie maszyny.
Więcej wątpliwości pojawia się w drugim filmie – „Na niebie i na ziemi”. W jednej ze scen pojawia się retrospekcja pilota (wszystko wskazuje na to, że był to okres przed 1953 rokiem), który nie wykonał rozkazu zestrzelenia cywilnego samolotu pasażerskiego. Został za to wyrzucony z wojska i powrócił do służby jako pułkowy lekarz. Przede wszystkim takie incydenty nie zdarzyły sięw Polsce. Podobne zdarzenie miało miejsce w Bułgarii, gdzie został zestrzelony izraelski samolot Constellation[6]. Druga kwestia to łańcuch decyzyjny. Rozkaz o zestrzeleniu samolotu nie był zależny tylko od dowódcy pułku, ale od najwyższych czynników Ministerstwa Obrony Narodowej. W jednym z dialogów pada stwierdzenie pilota o tym, że nie interesuje go polityka. W ówczesnej sytuacji pilotem najnowocześniejszych maszyn mógł zostać tylko i wyłącznie czynny członek PZPR. Wielu pilotów decydowało się na zapisanie do partii głównie ze względów pragmatycznych.[7]
Zupełnie inną kwestią był odbiór filmu przez Komisję Kolaudacyjną. Głównym zadanie tego organu była ocena całości pracy filmowców, czy spełnia ona określone wzorce. Dodatkowym elementem było porównanie z pracami Komisji Oceny Scenariuszy, gdzie wyłapywano większość rzeczy kontrowersyjnych i niezrozumiałych. W przypadku filmów o wojsku prace Komisji Kolaudacyjnej były nadzorowane przez konsultantów z ramienia WP.
Stenogram z posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej pokazuje miażdżącą krytykę obrazu Juliana Dziedziny.[8] Jerzy Jesionowski stwierdził – Jedynym błędem jaki został popełniony jest to, że ten film w ogóle powstał. Nawet gdyby scenariusz dostał sam Fellini to wiele nie mógłby on z tym zrobić. Znacznie łaskawsze było grono wojskowych – gen. Cieślik i płk Głąbik, który miał pretensje o zły kolor koszul. Ostatecznie zebrani uznali, że „Na niebie i na ziemi”będzie miał oddźwięk w społeczeństwie. Jednakże widzowie byli innego zdania.
Przedstawione powyżej filmy nie są dziełami sztuki ani kasowymi przebojami. Nie zapadną w pamięci dzięki wspaniałemu aktorstwu i ujęciom na miarę mistrzów kina. Pokazują jednak w interesującym aspekcie polskie lotnictwo wojskowe w okresie PRL. Można dzięki nim ujrzeć Migi-21 lądujące na Drogowym Odcinku Lotniskowym i inne maszyny bojowe. Zachęcam Czytelników do zapoznania się z filmami „Przeciwko bogom” i „Na niebie i na ziemi”. Każdy miłośnik polskich skrzydeł powinien je obejrzeć.
Bibliografia:
I Źródła
1. Archiwalia
Filmoteka Narodowa w Warszawie
– Stenogram z posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej Filmów Fabularnych w dniu 11.X.73, sygn. A-344
2. Wspomnienia, publicystyka, dokumenty drukowane
Drapella H., Miłości i miłostki, Milanówek 2005.
3. Filmy fabularne
„Historia jednego myśliwca” (1959), reż. H. Drapella
„Na niebie i na ziemi” (1974), reż. J. Dziedzina
„Ostatni po Bogu” (1968), reż. P. Komorowski
„Przeciwko bogom” (1961), reż. H. Drapella
II Literatura
Borkowski M., Wojsko w filmie polskim, Warszawa 2000.
Korczak J. Tak na niebie jak i na ziemi, Warszawa 1969.
Popiół W., Indoktrynacja w Wojsku Polskim w latach 1949–1989 na przykładzie 11 Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego, Koszalin 2003.
Szafran M., Klaps na „Sępie”, Bandera 2013, nr 1.
III Internet
http://aviation-safety.net/database/record.php?id=19550727-0, (dostęp 3.05.2014 r.)
[1] M. Borkowski, Wojsko w filmie polskim, Warszawa 2000.
[2] M. Szafran, Klaps na „Sępie”, Bandera 2013, nr 1, s. 13.
[3] H. Drapella, Miłości i miłostki, Milanówek 2005, s. 188-200.
[4] Ibidem, s. 214-219.
[5] Samolot MiG-21 PFM nb 4105 obecnie stoi na amerykańskim lotniskowcu USS Interpid jako eksponat muzealny.
[6] Szczegółowy opis wypadku znajduje się na stronie http://aviation-safety.net/database/record.php?id=19550727-0., (3.05.2014 r.)
[7] Zob. W. Popiół, Indoktrynacja w Wojsku Polskim w latach 1949 – 1989 na przykładzie 11 Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego, Koszalin 2003.