„Ulubieńcy Bogów umierają młodo”. Niezwykłe życie i działalność Adolfa Marii Bocheńskiego
„Ulubieńcy Bogów umierają młodo”.[1] Niezwykłe życie i działalność Adolfa Marii Bocheńskiego
Dnia 18 lipca 2014 roku minęła siedemdziesiąta rocznica śmierci Adolfa Marii Bocheńskiego. Zginął, rozbrajając miny z ręką na temblaku (wbrew zaleceniom lekarzy opuścił szpital), pod miejscowością Ankona we Włoszech. Na krótko przed śmiercią powiedział swojemu dawnemu koledze z podchorążówki, ambasadorowi Lipskiemu: „Mój świat się zawalił. Trzeba go opuścić z godnością”[2].W tym miejscu warto się zastanowić, kim był Adolf Maria Bocheński, jakie idee i wartości prezentował oraz dlaczego zdecydował się zakończyć życie w taki sposób.
Adolf Maria Bocheński urodził się 13 kwietnia 1909 roku w majątku Ponikwa koło Lwowa. Wychował się w rodzinie o tradycjach szlacheckich i patriotycznych. Nie tylko on sam, lecz również pozostali członkowie jego rodzeństwa mieli odegrać w przyszłości ważne role w polskim życiu polityczno–intelektualnym. Najstarszym z braci Bocheńskich był Franciszek, który wstąpił do stanu duchownego. Wybrał zakon dominikanów, gdzie przyjął imię Innocenty. Z czasem stał się jednym z najwybitniejszych intelektualistów Kościoła katolickiego, podejmując się pracy naukowej z zakresu filozofii na uniwersytecie we Fryburgu.[3] Następnym był Aleksander, który został dziennikarzem „Buntu Młodych” i „Polityki”, znanym ze swej aktywności na rzecz sprawy ukraińskiej w okresie międzywojennym. W czasie PRL–u należał do głównych zwolenników programu porozumienia środowisk konserwatywnych, katolickich z komunistami. Zasłynął jako twórca pamfletu „Dzieje głupoty w Polsce”, zawierającego ostrą krytykę polskich tradycji walk konspiracyjno–powstańczych.[4]
Adolf Bocheński, będący najmłodszym z rodzeństwa, już od dzieciństwa przejawiał duże predyspozycje intelektualne. Znany pisarz i publicysta zachowawczy tego okresu, Stanisław Cat–Mackiewicz, nazwał go „wunderkindem”, „cudownym dzieckiem” o wysoko rozwiniętej inteligencji, dorównującej poziomowi dorosłej osoby.[5] Już wtedy u Adolfa Bocheńskiego ujawniła się fascynacja historią, stanowiącą główny punkt wyjścia jego rozważań publicystycznych. Nie może więc dziwić okoliczność, że w wieku pięciu lat uczył się czytać, studiując dzieło wybitnego polskiego historyka wojskowości, Mariana Kukiela „Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej”. Wykazywał się przy tym doskonałą pamięcią. Chętnie spierał się z rodzicami odnośnie strategii i przebiegu poszczególnych bitew, cytował z pamięci nazwiska najważniejszych dowódców. Okres wojen napoleońskich całkowicie go wtedy pochłaniał.[6]
Jego dzieciństwo nie było jednak wolne od tragicznych zdarzeń, których osobiście doświadczył w wieku 15 lat. Pewnego razu, gdy Adolf Bocheński wracał z polowania, przechodził koło kuchni, gdzie wycelował do kucharki z niezaładowanej, jak sądził, dubeltówki. W wyniku nieumyślnego wystrzału poniosła ona śmierć na miejscu. Nie było świadków tego tragicznego zdarzenia. Od tego momentu Bocheński całkowicie zrezygnował z polowań. Nigdy też nie wspominał o tym tragicznym zajściu, które z pewnością dla niego było bardzo traumatycznym doświadczeniem.[7]
W styczniu 1928 roku Adolf Bocheński rozpoczął studia w renomowanej Szkole Nauk Politycznych w Paryżu. Studentami tej uczelni byli przedstawiciele ponad dwudziestu narodów z całego świata, często stanowiący ich elitę. Dawało to doskonałą szansę na interesujące spotkania i zawarcie nowych znajomości. Intelektualno-społeczna atmosfera Paryża tego czasu sprzyjała wymianie zdań i poglądów, prowadzeniu zaciętych sporów i polemik na różne tematy. W tym okresie ostatecznie skrystalizowały się poglądy Bocheńskiego w dwóch najważniejszych dla niego kwestiach: roli państwa i prowadzonej przez nie polityki zagranicznej. Wpływ na to mieli czterej wyróżniający się teoretycy i działacze polityczni. Należeli do nich: Jacques Bainville i Carl von Clausewitz. Z myślą J. Bainville’a Bocheński zetknął się poprzez kontakt z aktywistami bardzo wtedy popularnej wśród studentów organizacji nacjonalistycznej, monarchistycznej „Action Francaise”. Wspomniany francuski myśliciel sformułował tzw. zasadę relatywizmu w polityce międzynarodowej. W opinii Bainville’a państwo silne posiadało zawsze słabych sąsiadów, natomiast państwo słabe – silnych. C. von Clausewitz zaliczany jest do najbardziej znanych pruskich teoretyków wojskowości doby XIX wieku. Od niego właśnie pochodziła idea, że wartość danej koncepcji stanowi pochodną jej realizmu. Wpływ na poglądy Bocheńskiego wywarli również Polacy. Byli to: Władysław Studnicki i Józef Piłsudski. W. Studnicki wysuwał projekt walki z Rosją, do czego niezbędna była współpraca z Niemcami, natomiast J. Piłsudski propagował koncepcje rozbicia Rosji na szereg niezależnych i samodzielnych państw.[8]
Jednocześnie od maja 1926 roku rządy w Polsce sprawowali zwolennicy marszałka Piłsudskiego, określani mianem sanacji. Główni przedstawiciele obozu rządzącego podjęli wtedy starania, mające na celu pozyskanie młodzieży akademickiej, wywodzącej się z kręgów ziemiańsko–zachowawczych.[9] Realizacji tego zamierzenia służył założony w 1926 roku Związek Akademicki „Myśl Mocarstwowa”. Młodzi „mocarstwowcy”, „imperialiści” pragnęli działać na rzecz budowy silnej Polski. Program ten nie wiązał się jednak z koniecznością jakichkolwiek podbojów terytorialnych. Za najważniejszą uważali oni siłę wewnętrzną państwa, wyrażoną gospodarczo i militarnie.[10] Z tymi poglądami utożsamiał się Adolf Bocheński, który aktywnie działał w lwowskim kole „Myśli Mocarstwowej”.[11]
Związek ten wydawał również własny miesięcznik, zatytułowany „Myśl Mocarstwowa”. W jego pierwszym numerze, z czerwca 1927 roku Bocheński opublikował swój pierwszy znaczący tekst pod tytułem „Imperializm nacjonalistyczny a imperializm państwowy”. Poddał w nim krytyce sposób argumentowania Romana Dmowskiego i narodowych demokratów, którzy uważali naród za podstawową polityczną kategorię. Dla Bocheńskiego nieporównanie ważniejsze było państwo.[12]
Ważną postacią w życiu Adolfa Bocheńskiego był Jerzy Giedroyc. Po 1945 roku pełnił on funkcję redaktora naczelnego wydawanej w Paryżu „Kultury” – pisma, które cieszyło się dużym uznaniem wśród przedstawicieli inteligencji krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
W 1928 roku J. Giedroyc został prezesem Komitetu Wykonawczego „Myśli Mocarstwowej”. Jednak ambicje i zamierzenia, jakimi się on kierował, nie ograniczały się wyłącznie do środowiska akademickiego. Na początku lat 30–tych XX wieku Jerzy Giedroyc zaczął wydawać „Bunt Młodych” (od 1937 roku „Polityka”). Na łamach tego tytułu swoje artykuły zamieszczały najważniejsze postacie życia polityczno-intelektualnego tego okresu. Poza braćmi: Adolfem Marią i Aleksandrem Bocheńskimi, z pismem współpracowali: wybitny historyk dziejów Polski porozbiorowej Stefan Kieniewicz, publicysta i działacz katolicki Stanisław Stomma, pisarze: Jerzy Andrzejewski i noblista Czesław Miłosz.[13]
Cenne informacje odnośnie cech osobowościowych Adolfa Bocheńskiego zostały przekazane we wspomnieniach redaktora naczelnego „Buntu Młodych”. Jego zdaniem Bocheński był „człowiekiem o kolosalnej erudycji i wielkiej bezkompromisowości”. Postawa ta szczególnie wyraziła się w stosunku Bocheńskiego do więzienia w Brześciu i obozu w Berezie Kartuskiej. Były to miejsca, gdzie władze sanacyjne, często bez wyroku sądowego, przetrzymywały działaczy opozycji. Bocheński, który duże znaczenie przykładał do aspektu moralnego we wszelkich formach działalności publicznej, nie mógł pogodzić się z tego typu przejawami bezprawia. Z tej racji nie szczędził on słów krytyki rządzącym, wchodząc w liczne polemiki z redakcją.[14] Po raz kolejny Bocheński miał ku temu sposobność w 1937 roku, gdy chciał opublikować swoje fundamentalne dzieło „Między Niemcami a Rosją”. Jerzy Giedroyc podjął aktywne starania na rzecz wydania książki Bocheńskiego z funduszy Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ). Gdy Bocheński dowiedział się o tego rodzaju inicjatywie, stanowczo zaprotestował. Stał na stanowisku, że ewentualna pomoc finansowa czyniłaby go zależnym od określonej instytucji. On zaś nie miał zamiaru wiązać się i bezkrytycznie zgadzać z polityką, jaką prowadziło MSZ.[15] J. Giedroyc dostrzegał w Bocheńskim jedynego wyrazistego i zadeklarowanego przedstawiciela myśli konserwatywnej. Był zdania, że pozostali członkowie i współpracownicy zespołu redakcyjnego nie uważali siebie za zwolenników tego nurtu, przynajmniej w czystej formie. Bocheński szybko zdobył sobie w czasopiśmie pozycję autorytetu w kwestiach polityki zagranicznej. W swoich komentarzach odwoływał się on do zasad realizmu politycznego. W konsekwencji Bocheński propagował koncepcje ściślejszej współpracy z Niemcami. Nawiązywał tym samym do poglądów Studnickiego. Jego pomysły w tej materii były przyczyną kolejnych napięć w relacjach z pozostałymi współpracownikami „Buntu Młodych”. Należy przy tym pamiętać, że gotowość Bocheńskiego do współdziałania z Niemcami nie była rezultatem jego sympatii do panującego w tym kraju narodowosocjalistycznego reżimu Adolfa Hitlera. Uważał on, że kieruje się w tej sytuacji jedynie dobrem polskiej racji stanu, która była dla niego najwyższą wartością.[16] Wpływ na takie zapatrywania mógł mieć jego stosunek do Rosji, w której jako kontynuatora imperialnych tradycji widział komunistyczny Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR). Giedroyc zarzucał Bocheńskiemu, mimo ogromnych predyspozycji intelektualnych, jakie on posiadał, brak znajomości spraw rosyjskich. Adolf Bocheński natomiast twierdził, że w postawie i poglądach Jerzego Giedroycia ujawnia się zbyt duży wpływ rosyjskiego języka i kultury. Dla Bocheńskiego, który oceniał siebie jako przedstawiciela zachodnioeuropejskiej cywilizacji, prawdziwego Europejczyka, dostrzeganie pozytywnych aspektów w cywilizacji rosyjskiej było czymś niezrozumiałym. Jego stosunek do Rosji, mimo iż nie przybrał on form skrajnych, do końca był nacechowany nieufnością i obawami względem potężnego sąsiada.[17]
Warto również wspomnieć o poglądach Bocheńskiego na kwestie ekonomiczno-społeczne. Tworzył on również analizy dotyczące problematyki gospodarczej. J. Giedroyc uznawał ich treść za zupełne „abrakadabra”, przez co konsekwentnie je odrzucał. Nie zniechęcało to jednak Bocheńskiego do dalszej publicystyki na tym polu. Redaktor „Buntu Młodych” był zdania, że Bocheński posiadał także słabą znajomość spraw społecznych, co dawało kolejną sposobność do prowadzenia między nimi zażartych polemik. Giedroyc zajmował wtedy pozycje bardziej lewicowe. Przyszły ustrój Polski widział on w państwie dobrobytu, sprawiedliwości społecznej, którą to ideę zaszczepiono na gruncie państw skandynawskich i Europy Zachodniej po II wojnie światowej. Bocheński przyjął natomiast stanowisko zdecydowanie konserwatywne, niechętne gwałtownym, radykalnym zmianom społeczno–ekonomicznym. Pragnął on utrzymania znaczącej roli w państwie klasy szlachecko–ziemiańskiej. Nie brał w ogóle pod uwagę pomysłów w postaci reformy rolnej, która doprowadziłaby do parcelacji majątków wielkich właścicieli ziemskich – Radziwiłłów, Potockich, Lubomirskich.[18]
Marzenia i aspiracje Adolfa Bocheńskiego w tym okresie nie ograniczały się jedynie do aktywności pisarskiej. Giedroyc był zdania, że Bocheński, który dużo uwagi poświęcał problematyce międzynarodowej, marzył o karierze w dyplomacji. Widząc to, wykorzystał on swoje znajomości i załatwił Bocheńskiemu praktykę konsularną w Kijowie i w Pradze.[19] Zwłaszcza ta ostania placówka odgrywała bardzo ważną rolę w polskiej polityce zagranicznej. Wynikało to z zagrożenia, na jakie była narażona Czechosłowacja ze strony Niemiec. Wiązało się to z ewentualną pomocą ze strony Związku Radzieckiego, co stanowiłoby zagrożenie dla interesów Polski od strony południowej. Na podstawie relacji jego przyjaciela, Mieczysława Pruszyńskiego, można stwierdzić, że praca w poselstwie polskim w Pradze bardzo absorbowała Bocheńskiego, polubił ją i chętnie zostałby pracownikiem polskiego MSZ. Jednak ministerstwo zrezygnowało z jego usług. Pruszyński upatrywał przyczyn tej decyzji w kwestiach o charakterze osobowościowym. Bocheński był silną indywidualnością, która nie kryła się z własnymi opiniami, nawet, gdy były one niezgodne ze zdaniem przełożonych. W tej sytuacji wyżsi urzędnicy MSZ negatywnie ocenili pracę Adolfa Bocheńskiego, który w rozmowach z kolegami krytykował polskie władze za próby uniemożliwienia powrotu do kraju jednemu z przywódców opozycji – Wincentemu Witosowi.[20]
Jesienią 1937 roku Bocheński odbył staż dziennikarski w Genewie, będącej siedzibą Ligi Narodów. Ujawnił się przy tym znowu jego temperament, wyrażający się w przywiązaniu do podstawowych zasad, wartości i żywej reakcji na ich łamanie. Wojciech Wasiutyński, działacz obozu narodowego, będący razem z Bocheńskim na stażu w Genewie, po latach wspominał, jak go musiał powstrzymywać od zamiaru publicznego spoliczkowania ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR Maksima Litwinowa.[21]
Bocheński posiadał staranne wykształcenie, połączone z znajomością kilku języków obcych, ale jego cechy osobowościowe znacznie utrudniały mu pracę w zawodzie dyplomaty. Zaliczyć do nich można prostolinijność połączoną z wiernym trzymaniem się zasad, stojącą często ponad chłodną, opartą na kalkulacji taktyką. Doświadczenie, które nabył w pracy dyplomatycznej, przyniosło jednak pozytywne konsekwencje. Bocheński przynajmniej przez krótki okres czasu mógł poznać sprawy międzynarodowe ze strony praktycznej. Dało mu to asumpt do wielu cennych refleksji i przemyśleń, które – przelane na papier – zaowocowały wydaniem w 1937 roku jego najważniejszego dzieła dotyczącego polityki zagranicznej II RP – „Między Niemcami a Rosją”.[22]
Bocheński w ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej dużą wagę przywiązywał do rozwoju nieformalnej grupy przy redakcji pisma „Polityka” (tzw. Zespół „Polityki”). On sam pozostając konserwatystą, widział w „Polityce”, której linia programowa nawiązywała do ideologii krakowskich Stańczyków, szansę na stworzenie nowej jakościowo, odrodzonej doktryny zachowawczej. Osoby związane z wydawnictwem podjęły w tym celu określoną aktywność. Prezentowała się ona m. in. w ich nieudanych próbach zdobycia mandatu w wyborach 1938 roku, jak i planach utworzenia nowej organizacji akademickiej, powstałej na bazie dawnego wileńskiego „Odrodzenia”.[23] Wybuch II wojny światowej we wrześniu 1939 roku ostatecznie pokrzyżował te plany.
Wrzesień 1939 roku okazał się wyjątkowo tragiczną kartą w dziejach narodu polskiego. Doszło bowiem do IV rozbioru Polski ze strony dwóch potężnych sąsiadów – hitlerowskich Niemiec i ZSRR. Tysiące młodych Polaków nie mogło się jednak pogodzić z tak szybką utratą ojczyny. Należał do nich Bocheński, który po klęsce kampanii wrześniowej przedostał się do Francji, gdzie formowało się polskie wojsko. Większość chętnych, w tym Bocheński, nie spełniała zarówno pod względem zdrowotnym, jak i fizycznym, warunków umożliwiających ich przyjęcie w szeregi wojska. Jednak z uwagi na trudną sytuację wojenną i pomysłowość polskich rekrutów z Adolfem Bocheńskim na czele, większość z nich przeszła „pomyślnie” wojskową kwalifikację przed komisją poborową.[24] Zostali skierowani do szkoły podchorążych w Coetquidan, powszechnie nazywanej przez jej kursantów „Koczkodanem”.
Jednym z najbardziej znanych epizodów, prezentujących Bocheńskiego w okresie szkolenia wojskowego we Francji, był jego wyjazd do Paryża. Otrzymał on bowiem zgodę przełożonych na wydanie przepustki. W Paryżu doszło do jego spotkania z konfratrami z Zakonu Kawalerów Maltańskich. Wręczyli oni Bocheńskiemu bezzwrotną pożyczkę w wysokości półtora tysiąca franków. Chociaż samemu pobierał on niski żołd i nie posiadał własnych zasobów pieniężnych, po powrocie przekazał całą sumę najuboższym kolegom. Nie pił, nie palił, żył w podchorążówce niczym mnich surowej reguły. Gdy w marcu 1940 roku przejął dowództwo drużyny ciężkich karabinów maszynowych w trzecim batalionie Brygady Podhalańskiej, w skuteczny sposób usunął z jednostki używanie wulgaryzmów, jakich dopuszczali się jego żołnierze.[25]
Dnia 9 kwietnia 1940 roku doszło do agresji III Rzeszy na Norwegię. Niemiecki przemysł zbrojeniowy potrzebował rudy do produkcji stali, którą można było eksportować ze Szwecji jedynie przez niezamarzające norweskie porty Narwik i Trondheim.[26] Na pomoc walczącym z niemieckim najeźdźcą Norwegom, Francuzi i Brytyjczycy wysłali własne oddziały wojskowe. Wśród nich byli żołnierze Brygady Podhalańskiej pod dowództwem gen. Zygmunta Bohusz-Szyszki. Dla Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, jak i samego Bocheńskiego, był to chrzest bojowy. Na początku maja 1940 roku Brygada Podhalańska została przerzucona do Norwegii, a jej trzeci batalion został rozlokowany w okolicy Ballangen, gdzie znajdował się magazyn intendentury francuskiej. W celu jego obrony przed atakami ze strony niemieckiego lotnictwa – Luftwaffe, członkowie batalionu zorganizowali punkty obrony przeciwlotniczej. Jednym z takich stanowisk, składającym się z dwóch ciężkich karabinów maszynowych, dowodził Adolf Bocheński. Znajdowało się ono w pobliżu pozycji Anglików, którzy obsługiwali działo przeciwlotnicze.[27] W tym czasie Niemcy przeprowadzili nalot na Ballangen. W jego wyniku doszło całkowitego zniszczenia stanowiska brytyjskiego – zginęli wszyscy członkowie jego załogi. Na sąsiednim, polskim przyczółku, pod komendą Bocheńskiego, żołnierze nie odnieśli nawet drobnych obrażeń. Życie uratowała im precyzja niemieckich lotników, którzy mieli za zadanie zniszczyć jedynie angielskie pozycje.[28] Jednak śmierć angielskich kompanów z pewnością była dla Polaków bardzo smutnym wydarzeniem. Na początku czerwca 1940 roku jednostki Brygady Podhalańskiej zostały ewakuowane do Francji. Była to decyzja błędna zarówno z punktu widzenia militarnego, jak i politycznego. Nowe francuskie władze z marszałkiem Philippe Petainem na czele, podjęły już wtedy decyzję o rozpoczęciu rozmów o zawieszeniu broni z Niemcami. W tej sytuacji doszło do całkowitego rozluźnienia dyscypliny i upadku morale wśród żołnierzy Brygady Podhalańskiej, gdy ci przybyli do miejsca przeznaczenia. Cześć z nich, nie pytając nikogo o zgodę, udała się do własnych siedzib, na ogół znajdujących się już pod okupacją niemiecką.[29] Jednak Bocheński, dla którego wiadomość o kapitulacji Francji była dużym szokiem, nie dopuszczał myśli o złożeniu broni. Wraz grupą żołnierzy przedarł się na południe, gdzie znajdowała się strefa pod zarządem kolaboracyjnego, francuskiego rządu. Początkowo przebywał w stolicy tego marionetkowego państwa – Vichy, gdzie skutecznie organizował pomoc dla polskich uchodźców. Po paru tygodniach przeniósł się do Tuluzy, prowadząc tam identyczną działalność.[30]
Rząd Vichy pod wpływem niemieckich nacisków wstrzymał z czasem wydawanie wiz Polakom. W tych okolicznościach Bocheński i M. Pruszyński przenieśli się do miejscowości Louchon, przy granicy hiszpańskiej. Kierowali tam przerzutem rodaków przez zieloną granicę. Postanowili również samemu przyłączyć się do walki. Na ich decyzję wpłynęły informacje o wojnie, jaką w Północnej Afryce prowadzili Anglicy z sojusznikiem III Rzeszy Niemieckiej – Włochami. Zimą 1940 roku zostali oni przemyceni na pokładzie statku „Athos II” z Marsylii do Bejrutu, a stamtąd przedostali się do Palestyny. Bocheński i Pruszyński rozpoczęli trudną służbę w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich pod dowództwem gen. Stanisława Kopańskiego.[31] W 1941 roku Brygada Karpacka stacjonowała w Egipcie, gdzie nadzorowała budowę umocnień portu w Aleksandrii. W tym czasie, dnia 22 czerwca 1941 roku, doszło do niemieckiej agresji na ZSRR. Wiadomość ta wzbudziła sporą ekscytację w szeregach żołnierzy. Znowu pojawiła się nadzieja na szybkie pokonanie wroga. Tylko Bocheński był sceptyczny. Otwarcie wyrażał obawy, że w przypadku zwycięstwa Stalina dojdzie do zagarnięcia przez niego i „zbolszewizowania” Polski. Z dzisiejszej perspektywy czasu widać słuszność jego opinii, trudnych wówczas do przyjęcia przez większość kolegów z jednostki.[32]
Włosi, którzy ponieśli militarną klęskę w Afryce Północnej, musieli otrzymać wsparcie ze strony niemieckich sojuszników. Hitler wysłał im na pomoc oddziały Africa Korps, którymi dowodził gen. Erwin Rommel. Pod koniec sierpnia 1941 roku żołnierze Brygady Karpackiej zostali przetransportowani do twierdzy Tobruk, na terenie dzisiejszej Libii, aby udzielić wsparcia broniącym się Australijczykom i Brytyjczykom. Bocheński, biorąc udział w tych walkach, znalazł sobie profesję, która z czasem stanie się jego specjalnością, a jednocześnie doprowadzi go do tragicznej śmierci. Znajomy australijski kapitan saperów zapoznał go z różnymi technikami rozbrajania min. Bocheński szybko przyswoił sobie wiedzę w tym zakresie. Zaczął nawet szkolić swoich podwładnych, opracowując przy tym odpowiednie regulaminy i schematy. Chętnie uczestniczył w niebezpiecznych, nocnych patrolach. Polegały one na rozminowywaniu przejść nieprzyjaciela, a zaminowywaniu własnego przedpola.[33]
Czy służąc w tych niebezpiecznych misjach zwiadowczych szukał śmierci, której miał pragnąć od momentu rozpoczęcia II wojny światowej, gdy jego polityczne koncepcje upadły?[34] Czy też widział w nich jedyną, najlepszą drogę w spełnieniu swego żołnierskiego obowiązku? Trudno dziś jednoznacznie orzec. Bocheński w okresie obrony tobruckich umocnień, poza ogromną odwagą, dał również dowód dużej pomysłowości w walce z wrogiem, która przyczyniła się do wzmocnienia morale obrońców. Podczas jednego z patroli, który odbył ze strzelcem Zbigniewem Jakubasem, wykorzystali oni fakt braku jakichkolwiek środków bezpieczeństwa ze strony Włochów i podpalili ich wieżę obserwacyjną. Wyczyn Bocheńskiego i Jakubasa rozsławił ich wśród towarzyszy frontowych.[35]
Jednak działania wojenne w Tobruku obfitowały także w mniej przyjemne dla Bocheńskiego wypadki. W czasie jednego ze zwiadów pod jego dowództwem zginął podchorąży Zbigniew Pieniążek. Bocheński bardzo przeżył śmierć przyjaciela. Od tego momentu złożył uroczystą przysięgę, że przy każdej czynności związanej ze służbą wojskową będzie nosił hełm zabitego. Ślubu tego dotrzymał prawie do samego końca.[36]
Dnia 10 lipca 1943 roku Brytyjczycy i Amerykanie dokonali inwazji na Sycylię. Oddziały włoskie nie stawiały większego oporu. Pod koniec miesiąca doszło do upadku rządów sojusznika Hitlera – Benito Mussoliniego, zaś nowi przywódcy włoscy stanęli po stronie aliantów. Wojska niemieckie zdążyły jednak zająć już większość obszarów Półwyspu Apenińskiego. Alianci zachodni musieli teraz zbrojnie wyzwalać obszary niedawnego sprzymierzeńca III Rzeszy. W walkach we Włoszech uczestniczyli również żołnierze polscy, w tym jednostki Brygady Karpackiej. Szczególnie wyróżniły się one w okresie walk o wzgórze klasztorne Monte Cassino w dniach 11–19 maja 1944 roku. Bocheński brał udział w tych ciężkich zmaganiach. Rozbrajał niemieckie pola minowe, atakował punkty obserwacyjne i ogniowe nieprzyjaciela. Podczas jednej z tego rodzaju akcji stracił kolejnego towarzysza walki – ułana Józefa Rydzika, który, ciężko ranny, został zamordowany przez Niemców.[37] Po zdobyciu Monte Cassino i zajęciu Rzymu na początku czerwca 1944 roku, wojska sprzymierzonych posuwały się dalej na północ, w kierunku Ankony. Jedną z naturalnych przeszkód na ich drodze była rzeka Musone. Doszło tam do ciężkich walk, gdyż oddziały Wehrmachtu za wszelką cenę nie chciały dopuścić do jej sforsowania. Bocheński, który kierował plutonem wojska, energicznie przystąpił do rozminowywania brzegu i próbował złamać opór nieprzyjaciela. Odniósł jednak ciężkie rany i stracił przytomność. Został przewieziony do najbliższego lazaretu polowego w Porto San Giorgo. Stamtąd miał być wysłany do większych, lepiej wyposażonych polskich szpitali polowych w pobliżu Bari i Taranto. Jednak on wcale tego nie chciał. Jego żołnierska dusza, nadal pełna odwagi i nieskończonego zapału do walki, mimo dużego bólu fizycznego, buntowała się. Nie do pomyślenia dla niego byłaby bezczynność pod hasłem rehabilitacji i rekonwalescencji w klinice. Nie mógł pogodzić się z faktem opuszczenia towarzyszy wojennej niedoli. Niczego innego nie pragnął, jak powrotu do jednostki. Uciekł więc do rodzimego pułku, gdzie z powrotem został dowódcą plutonu. Wraz ze swoimi żołnierzami natknął się na wysadzony most, którego okolice rozminowywali saperzy. Praca ich trwała dość długo, więc Bocheński opuścił pojazd, nie biorąc z sobą hełmu podchorążego Pieniążka. Wraz z wachmistrzem Stanisławem Juraszkiem przystąpił do rozminowywania okolicy. Wspólnie unieszkodliwili kilkadziesiąt min. Wtedy nastąpił wybuch.[38] Adolf Maria Bocheński poniósł śmierć w dniu zdobycia Ankony – 18 lipca 1944 roku.
Postać Adolfa Bocheńskiego stała się żywą legendą wśród żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Mimo niskiego stopnia wojskowego, braku odpowiednich predyspozycji fizycznych, został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych i otrzymał order Virtuti Militari.[39] W kampaniach, w których brał udział, zawsze wykazywał się niezwykłym hartem ducha i odpornością na trudy wojenne. Walcząc z najeźdźcą odniósł liczne rany, co nigdy nie stanowiło dla niego przeszkody w powrocie do służby. Jego odwaga, ofiarność i poświęcenie względem innych kompanów – niezależnie od ich pochodzenia i stopnia – stworzyły nie tyle portret oddanego innym żołnierza, lecz przede wszystkim przyjaciela. Dobitnie to wyraził jeden z weteranów: „Kto raz z nim był pod kulami, do piekła by za nim poszedł”[40].
Adolf Bocheński należał do młodej generacji konserwatystów okresu międzywojennego. Swoje poglądy i idee starał się upowszechniać poprzez działalność w bliskich mu pod względem światopoglądowym organizacjach, np. „Myśli Mocarstwowej”. Czynił to również na szpaltach poszczególnych tytułów prasowych jak „Bunt Młodych” i „Polityka”. Wybuch II wojny światowej zrewidował większość jego planów i marzeń. On sam całkowicie poświęcił się wtedy służbie wojskowej dla ojczyzny, której wyzwolenia nigdy nie doczekał, ginąc podczas walk we Włoszech latem 1944 roku. Jednak postać Adolfa Marii Bocheńskiego i jego działalność po dziś dzień intryguje licznych badaczy, publicystów i pisarzy. Znajduje to odbicie w różnych publikacjach poświęconych jego osobie i działalności stowarzyszeń, pragnących upowszechnić jego myśl wśród obecnych pokoleń Polaków.[41]
Bibliografia
I. Źródła elektroniczne
Strona poświęcona Adolfowi Marii Bocheńskiemu, http://idee.edu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=6&Itemid=12,
(dostęp 1.08.2014).
II. Wspomnienia
1) Czapski J., Na nieludzkiej ziemi, Kraków 2011.
2) Erdman J., Droga do Ostrej Bramy, Londyn 1984.
3) Giedroyc J., Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 1999.
4) Mackiewicz-Cat St., Kto mnie wołał czego chciał, Warszawa 1972.
5) Meysztowicz J., Saga Brygady Podhalańskiej, Warszawa 1987.
6) Pruszyński M., Kilka słów o Adolfie Bocheńskim, (w:) A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją. Z posłowiem Mieczysława Pruszyńskiego, Warszawa 1994.
7) Pruszyński M., Migawki wspomnień, Warszawa 2002.
8) Stomma St., Trudne lekcje historii, Kraków 1998.
9) Wasiutyński W., Prawą stroną labiryntu, Gdańsk 1996.
III. Opracowania
1) Chazbijewicz S., Polska idea imperialna Adolfa Bocheńskiego, http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=778:polska-idea-imperialna-adolfa-bocheskiego&catid=51:historia&Itemid=101, (dostęp: 17.12.2013).
2) Król M., Style politycznego myślenia. Wokół „Polityki” i „Buntu Młodych”, Paryż 1979.
3) Tomczyk R., Myśl mocarstwowa. Z dziejów młodego pokolenia II Rzeczypospolitej, Szczecin 2008.
4) Ujazdowski K. M., Żywotność konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego, Warszawa 2005.
[1] M. Pruszyński, Kilka słów o Adolfie Bocheńskim, (w): A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją. Z posłowiem Mieczysława Pruszyńskiego, Warszawa 1994, s. 147.
[2] Idem, Migawki wspomnień, Warszawa 2002, s. 235.
[3] St. Mackiewicz – Cat, Kto mnie wołał czego chciał, Warszawa 1972, s. 229; K. M. Ujazdowski, Żywotność konserwatyzmu. Idee polityczne Adolfa Bocheńskiego, Warszawa 2005, s. 36.
[4] St. Stomma, Trudne lekcje historii, Kraków 1998, s. 160-162; K. M. Ujazdowski., op. cit., s. 36.
[5] St. Mackiewicz – Cat, op. cit., s. 229.
[6] Ibidem, s. 231.
[7] Ibidem, s. 234.
[8] Ibidem, s. 247.
[9] R. Tomczyk, Myśl mocarstwowa. Z dziejów młodego pokolenia II Rzeczypospolitej, Szczecin 2008, s. 79-83.
[10] M. Król, Style politycznego myślenia. Wokół ”Polityki” i ”Buntu Młodych”, Paryż 1979, s. 9-10.
[11] R. Tomczyk, op. cit., s. 92-93.
[12] S. Chazbijewicz, Polska idea imperialna Adolfa Bocheńskiego,
http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=778:polska-idea-imperialna- adolfa-bocheskiego&catid=51:historia&Itemid=101(dostęp: 17.12.2013).
[13] K. M. Ujazdowski, op. cit., s. 57; 61-62.
[14] J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 1999, s. 71.
[15] Ibidem, s. 71-72.
[16] Ibidem, s. 61-62.
[17] Ibidem, s. 73-74.
[18] Ibidem, s. 73.
[19] Ibidem, s. 71.
[20] M. Pruszyński, Migawki…, s. 95-96.
[21] W. Wasiutyński, Prawą stroną labiryntu, Gdańsk 1996, s. 164-165.
[22] M. Pruszyński, Migawki…, s. 96.
[23] W. Wasiutyński, op. cit., s. 311-312.
[24] J. Meysztowicz, Saga Brygady Podhalańskiej, Warszawa 1987, s. 12-13.
[25] Ibidem, s. 22-23.
[26] A. Majewski, Zaczęło się w Tobruku, Lublin 1980, s. 59-60.
[27] J. Meysztowicz, op. cit., s. 92.
[28] Ibidem, s. 97-98; A. Majewski, op. cit., s. 75-76.
[29] J. Meysztowicz, op. cit., s. 153; 156.
[30] A. Majewski, op. cit., s. 123-125.
[31] Ibidem, s. 128-130; M. Pruszyński, op. cit., s. 135-139.
[32] J. Erdman, Droga do Ostrej Bramy, Londyn 1984, s. 150-151; J. Czapski, Na nieludzkiej ziemi, Kraków 2011, s. 338.
[33] A. Majewski, op. cit., s. 169-174.
[34] J. Giedroyc, op. cit., s. 72.
[35] A. Majewski, op. cit., s. 205-209.
[36] Ibidem, s. 194-197.
[37] Ibidem, s. 366-369; 382-385.
[38] Ibidem, s. 431-435; 438.
[39] A. Majewski, op. cit., s. 10; 414.
[40] M. Pruszyński, op. cit., s. 236; A. Majewski, op. cit., s. 9.
[41] Zob. stronę poświęconą A. M. Bocheńskiemu, http://idee.edu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=6&Itemid=12, (dostęp 1.08.2014).
Artykuł można „wykopać” : http://www.wykop.pl/link/2108124/ulubiency-bogow-umieraja-mlodo-niezwykle-zycie-adolfa-marii-bochenskiego/