Remake. Apokalipsa popkultury – zapowiedź
Kolejny blockbuster w kinie, a ty masz wrażenie, że w kółko oglądasz ten sam film? Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa właśnie doczekała się nowej adaptacji? Gubisz się w chronologii kolejnych remake’ów Spider-Mana? Masz wrażenie, że popkultura pożera własny ogon?
Michał Ochnik z Mistycyzmu Popkulturowego z miłością i krytycyzmem prawdziwego fana pochyla się nad historią popkultury i wyjaśnia, czemu teraz łatwiej obejrzeć kolejną część Gwiezdnych wojen niż oryginalne s-f. Zadaje też pytania o przyszłość popkultury i o to, czy AI oraz CGI zastąpią scenarzystów i aktorów.
Fragment książki:
„Zacznijmy od zarysowania kontekstu.
Komiksy superbohaterskie w obecnym kształcie powstały w pierwszych dekadach XX wieku wskutek wzbierającej fali popularności pulpowych czasopism, klasycznych powieści groszowych, literatury przygodowej spod znaku płaszcza i szpady, złotej ery westernów oraz wizjonerskich fantazji fantastycznonaukowych. W tym huraganie nowych idei, szalejącym u samego świtu współcześnie rozumianej kultury popularnej, narodziło się medium, które odpowiadało na zapotrzebowanie masowego odbiorcy i łączyło atrakcyjną formę ze stosunkowo niskimi kosztami produkcji. Historia, którą snuję w tej książce, ma wiele początków – komiksy o superbohaterach są jednym z nich. Początkowo były to krótkie, zamknięte historie – dwa- dzieścia parę stron na przedstawienie złoczyńcy, zarysowanie konfliktu, dodanie szczypty akcji i rozwiązanie sytuacji, by na ostatnich stronach wszystko wróciło do normy, a przynajmniej do stanu sprzed rozpoczęcia opowieści. Tak wyglądały pierwsze komiksy o Avengersach, Daredevilu, Batmanie czy Kapitanie Ameryce. Czytelnik, który w latach czterdziestych, pięćdziesiątych albo sześćdziesiątych brał do ręki kolorowy zeszyt kupiony w kiosku czy saloniku prasowym, mógł mieć pewność, że otrzyma kompletną historię ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem.
Było to dziedzictwem osobliwego rodowodu tego gatunku. Większość najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów, którzy powstali w tamtym okresie, debiutowała bowiem w pulpowych antologiach – zbiorach niepowiązanych historii. Każda opowieść siłą rzeczy musiała więc prowadzić do ostatecznej konkluzji.
Z czasem superbohaterowie zaczęli przejmować antologie. Dobrym przykładem jest Iron Man, który zadebiutował w trzydziestym dziewiątym numerze miesięcznika „Tales of Suspense”, wydawanego w latach sześćdziesiątych. Scenarzyści polubili postać odzianą w mechaniczną zbroję (wówczas srebrną), więc od tamtego zeszytu Iron Man co miesiąc powracał i spychał na dalsze strony zamknięte fabularnie miniaturki, które stały się dodatkiem do dania głównego. Z czasem krótkie komiksowe opowieści całkowicie zniknęły z tego tytułu, by zrobić miejsce dla drugiego superbohatera: Kapitana Ameryki4. Obaj herosi pojawiali się w kolejnych numerach aż do momentu, gdy „Tales of Suspense” zmienił się w „Captain America” – magazyn poświęcony wyłącznie tej drugiej postaci. Wydawcy zdecydowali się jednak na za- chowanie ciągłości numeracji, dlatego miesiąc po ukazaniu się setnego „Tales of Suspense” do sklepów i kiosków trafił sto pierwszy „Captain America”. Niedługo potem Iron Man doczekał się własnej serii komiksów.
Taki los spotkał właściwie wszystkie antologie komik- sowe popularne w połowie XX wieku. I tak oto Spider-Man zastąpił postacie występujące w „Amazing Fantasy”, Hulk wyparł inne historie z „Tales to Astonish”, a Superman stał się gwiazdą miesięcznika „Action Comics”.
Premiera książki: 23.08.2023
Źródło: materiały prasowe