Jedynaki floty. Krótka historia OORP Gryf, Kaszub, Ślązak
OORP Gryf, Kaszub i Ślązak to trzy okręty, które powstały w zupełnie innych okresach (lata trzydzieste, siedemdziesiąte XX wieku i pierwsza dekada XXI wieku), ale mają wiele cech wspólnych. Opóźnienia w budowie, wielokrotne zmiany założeń techniczno-taktycznych oraz wielka polityka sprawiły, że pozostały jedynakami w składzie polskiej floty. Mimo pokładanych nadziei związanych z ich budową, przynosiły rozczarowanie oraz frustrację marynarzy i stoczniowców zaangażowanych w te projekty. W przypadku tych trzech okrętów okazuje się, że historia lubi się powtarzać.
Zdjęcia (jeśli nie zaznaczono inaczej): Michał Szafran
ORP Gryf (1936)
W początkowym okresie istnienia Marynarki Wojennej RP opierano się na okrętach używanych bądź też dostosowanych do odpowiednich zadań. Służyły one do wypracowywania koncepcji ich użycia, a także do szkolenia przyszłych kadr. Zmieniająca się sytuacja międzynarodowa korzystnie wpłynęła na plany rozbudowy floty. Niezbędne stało się posiadanie nowoczesnego okrętu bojowego zdolnego jednocześnie do prowadzenia działań szkoleniowych i reprezentacyjnych. Ze względu na brak zdolności produkcyjnych w Polsce, wybrano ofertę francuską. Francja była naturalnym kierunkiem, ponieważ od 1923 roku w Warszawie działała Francuska Misja Morska, której głównym zadaniem była współpraca w dziedzinie marynarki. Polityka zagraniczna II RP również była nakierowana na sojusznika znad Sekwany. Praktyka jednak pokazywała, że mogą wystąpić problemy z produkcją i odbiorem okrętu, identycznie jak miało to miejsce w przypadku niszczycieli OORP Burza i Wicher oraz okrętów podwodnych OORP Wilk, Ryś, Żbik. Ostatecznie 11 maja 1934 roku podpisano umowę z francuską stocznią Chantiers et Ateliers Augustin Normand w Hawrze[1]. Zakładano w niej budowę okrętu o długości 103 metrów i wyporności 2646 ton, którego głównymi zadaniami miały być stawianie min, walka z okrętami nawodnymi i funkcje szkoleniowo-reprezentacyjne.
Problemy zaczęły się pojawiać już podczas prac konstrukcyjnych. Kooperanci stoczni w Hawrze nie wywiązywali się z terminowych dostaw podzespołów. Było to związane z falą strajków, jaka przetoczyła się przez Francję w połowie lat trzydziestych. Znacząco opóźniało to prace nad budową stawiacza min dla Polski. Innym czynnikiem negatywnie wpływającym na budowę jednostki okazała się opieszałość francuskich stoczniowców, którzy zbytnio nie troszczyli się o to, aby dokładnie przetestować rozwiązania zastosowane na okręcie. Kiedy pod koniec 1936 roku uporano się z kadłubem, pojawił się problem wodowania, ponieważ położenie stoczni umożliwiało taką operację wyłącznie w czasie przypływu. Ostatecznie sprzyjające warunki wykorzystano 29 listopada 1936 roku – przeprowadzono wodowanie i chrzest okrętu. Matką chrzestną ORP Gryf została Jadwiga Frankowska, żona radcy polskiej ambasady w Paryżu[2].
Za problemy związane z Gryfem odpowiadali również Polacy. Niesprawne urządzenia polskiej produkcji albo ich fatalna jakość znacząco opóźniały prace nad okrętem. W ich trakcie zgłaszano kolejne poprawki, jakie chciano wprowadzić w projekcie – wyrzutnię torpedową przeznaczoną dla szkolących się podchorążych lub umieszczenie na śródokręciu wodnosamolotu Nikol A-2. Próby przy nabrzeżu wyposażeniowym i późniejsze testy na morzu również nie przynosiły oczekiwanych efektów. Ostatecznie polską banderę na ORP Gryf podniesiono 27 lutego 1938 roku, a kilka dni później, 6 marca, okręt zacumował w Porcie Wojennym na Oksywiu.
Pozostawała jeszcze kwestia rozliczenia się strony polskiej z francuską stocznią. Początkowo budowę Gryfa planowano na 28 miesięcy, ale prace przedłużyły się aż do 45 miesięcy. Mimo usilnych starań nie udało się uzyskać wysokiego odszkodowania za niedotrzymanie umowy i skończyło się jedynie na 50 tysiącach franków dla Polski.
Służba ORP Gryf (marzec 1938-wrzesień 1939)
Okręt wszedł do służby i rozpoczął się żmudny proces zgrywania załogi w celu jak najbardziej efektywnego wykorzystania Gryfa podczas zbliżającego się nieuchronnie konfliktu. Jako jednostka szkolna brał on udział w nieoficjalnej wizycie w Tallinie i w rejsach z podchorążymi po Zatoce Fińskiej oraz Zatoce Botnickiej. Najważniejszym zadaniem miał być udział w planie „Rurka”, polegającym na postawieniu zagrody minowej na linii Hel-Gdańsk, która uniemożliwiłaby swobodne poruszanie się jednostek przeciwnika po Zatoce Gdańskiej.
1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa i rozpoczęły się działania zbrojne na polskim wybrzeżu. ORP Gryf wyszedł z Oksywia, kierując się na Jastarnię, gdzie oczekiwały krypy, z których można było pobrać miny morskie. Po godzinie 18.00 okręt został zaatakowany przez samoloty Luftwaffe. Od odłamków zginęło pięciu marynarzy, w tym dowódca okrętu kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski. Dowodzenie przejął wówczas kpt. Wiktor Łomidze, który nakazał wykonać awaryjny zrzut nieuzbrojonych min morskich do Zatoki Gdańskiej.[3] Okręt zacumował w helskim porcie i przygotowywano go do stacjonarnego użycia jako baterii artyleryjskiej wspierającej obronę Helu. W zamieszaniu, jakie miało miejsce w pierwszym dniu wojny, nie poinformowano załogi niszczyciela ORP Wicher, który w nocy z 1 na 2 września wyruszył pod Piławę celem osłaniania okrętów uczestniczących w planie „Rurka”. Załoga wykryła i zidentyfikowała dwa niszczyciele oraz krążownik, ale nie podjęto walki, żeby nie zdekonspirować polskich okrętów uczestniczących w minowaniu Zatoki Gdańskiej. Kiedy Wicher powrócił na Hel, okazało się, że ani Gryf, ani pozostałe minowce nie ruszyły się z miejsca.
3 września 1939 roku ORP Gryf wziął udział w porannym pojedynku artyleryjskim z niemieckimi niszczycielami Leberecht Maass i Wolfgang Zenker. Jedna z salw wystrzelonych z Gryfa najprawdopodobniej uszkodziła okręt przeciwnika. Polska jednostka otrzymała kilka trafień pociskami kal. 127 mm, które uszkodziły działo przeciwlotnicze, maszynownię i pomieszczenia socjalne załogi. Pociski, które nie trafiły bezpośrednio okrętu, również przyczyniły się do strat – uderzyły w las, gdzie stacjonowali wyokrętowani marynarze z Gryfa. Prawdziwy dramat rozegrał się podczas popołudniowych nalotów Luftwaffe, których zadaniem było wyeliminowanie OORP Wicher i Gryf z dalszej walki. Seria nalotów doprowadziła do zatopienia obydwu okrętów. Trzy działa Bofors kal. 120 mm zdjęto z wraku jednostki, tworząc z nich na lądzie 34. Baterię. Nie wzięła ona jednak udziału w walkach z Niemcami[4].
Po zakończeniu walk w 1939 roku wrak dawnego ORP Gryf został odholowany na Zatokę Pucką, gdzie do połowy lat pięćdziesiątych służył jako cel do strzelań artyleryjskich i bombardowań lotniczych.
ORP Kaszub (1987)
Po zakończeniu II wojny światowej Polska stała się częścią bloku wschodniego, a także jednym z krajów należących do Układu Warszawskiego. Mimo zapewnień o jego pokojowym charakterze, pakt nastawiony był na ofensywne działania przeciwko NATO. Z tego powodu Polska posiadała znaczne siły desantowe zdolne do ataku na Danię. Polskie stocznie specjalizowały się również w budowie płaskodennych okrętów zdolnych do wysadzania desantu na nieuzbrojony brzeg. Innymi jednostkami, jakie powstawały w polskich stoczniach, były okręty przeznaczone do działań przeciwminowych.
Znacznie gorzej przedstawiały się polskie możliwości budowy okrętów zdolnych wykrywać i zwalczać jednostki podwodne. Korzystano wyłącznie z konstrukcji radzieckich, które wywodziły się z drugowojennych doświadczeń. Niezbędne stało się opracowanie nowoczesnych projektów i tym zajęli się specjaliści pracujący w Centralnym Biurze Konstrukcji Okrętowych Nr 2 (CBKO-2). W latach sześćdziesiątych stworzono plany budowy aż siedmiu różnych jednostek przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych[5]. Żadna z nich nie weszła do seryjnej produkcji i powoli Marynarka Wojenna zaczęła poszukiwać okrętów ZOP, które miały zastąpić wyeksploatowane i przestarzałe duże ścigacze proj. 122 bis. Zaprojektowano i wbudowano osiem dużych ścigaczy o.p. projektu 912M, które weszły do służby w latach 1970-72. Było to rozwiązanie tymczasowe do momentu wprowadzenia docelowych okrętów[6]. W CBKO trwały prace nad większą jednostką wyposażoną w nowoczesne rozwiązania w wykrywaniu i zwalczaniu zagrożeń podwodnych.
W latach siedemdziesiątych ustalono wstępne założenia techniczno-taktyczne okrętu proj. 620. Największym problemem, jaki napotkali konstruktorzy, okazał się brak szczegółowej wiedzy o radzieckich systemach, które miały znaleźć się na okręcie. Bezskutecznie próbował to rozwiązać premier PRL Piotr Jaroszewicz. Sytuacja wewnętrzna w Polsce na początku lat osiemdziesiątych również nie pozostawała bez znaczenia. Coraz większe wpływy ruchu związkowego niepokoiły ZSRR, który nie chciał sprzedać Polsce nowoczesnych sensorów i efektorów[7]. Stępka pod pierwszy okręt proj. 620 została położona w czerwcu 1984 roku, a wodowanie kadłuba odbyło się pod koniec grudnia. Doszło wówczas do nieprawidłowego zsunięcia się z pochylni i niewielkich uszkodzeń zbiornika dziobowego[8]. Część przesądnych marynarzy uważała ten wypadek za fatum – okręt miał nosić nazwę Kaszub. Wcześniej w składzie polskiej floty znajdowały się dwie jednostki o tej samej nazwie. Jedna z nich została zniszczona w lipcu 1925 roku w wyniku eksplozji kotła w Stoczni Gdańskiej. W 1957 roku okręt podwodny ORP Kaszub wszedł na mieliznę i podczas próby wydostania się z piaskowej pułapki zginęło trzech członków załogi.
Trzeci ORP Kaszub wszedł do służby 15 marca 1987 roku z oznaczeniem taktycznym 240. W terminologii MW zero w numerze okrętu oznaczało jednostkę doświadczalną, na której miały zostać przetestowane docelowe rozwiązania dla jednostek seryjnych. W okresie od 1987 do 1989 roku załoga zbierała doświadczenie w eksploatacji i z pomocą stoczniowców usuwano usterki. Nie udało się kupić od ZSRR systemu przeciwlotniczego OSA-M, który miał zostać zamontowany na rufie okrętu. Na krótki czas usunięto także wyrzutnie torpedowe kal. 533 mm. Centrum Techniki Morskiej w Gdyni nie mogło się wywiązać z terminowych dostaw tych wyrzutni dla NRD, więc po prostu zdemontowano je z pokładu Kaszuba i wysłano do stoczni w Wolgast.
Dowództwo MW przekazało ORP Kaszub do Morskiej Brygady Okrętów Pogranicza bazującej na Westerplatte na okres jednego roku, ponieważ tak naprawdę nie wiedziano, co zrobić z okrętem doświadczalnym. Dozorowiec wrócił do MW RP w 1991 roku i rozpoczął służbę w 11. Dywizjonie Ścigaczy w Helu. Co jakiś czas przechodził remonty i modernizacje, dzięki czemu usprawniano oraz wzmacniano możliwości bojowe jednostki. Przykładowo, dopiero w 1992 roku (pięć lat po wejściu do służby) zamontowano na dziobie armatę AK-176M kal. 76,2 mm.
Po 1989 roku Polska znalazła się w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej i MW RP nie była już nastawiona na konfrontację z NATO, ale na współpracę z sojuszem północnoatlantyckim. Wiele okrętów zostało wycofanych, a w ćwiczeniach i wizytach międzynarodowych uczestniczył właśnie ORP Kaszub. Testowano różne nowe systemy, m.in. system zakłóceń pasywnych Jastrząb i system celów pozornych obrony przeciwtorpedowej Płaskonos. Żaden z nich nie zagościł na dłużej na pokładzie Kaszuba. Wymieniono również systemy łączności i identyfikacji na urządzenia kompatybilne z normami NATO. Ostatnia większa modernizacja miała miejsce w 2016 roku. Zamontowano wówczas nowy system przeciwlotniczy Tryton kal. 35 mm, który ma trafić na niszczyciele min proj. 258 Kormoran. Mimo 30 lat w służbie nie udało się uzbroić okrętu w rakietowy system przeciwlotniczy ani w nowoczesne torpedy zdolne do zwalczania współczesnych o.p.
Kaszub to okręt mający na pokładzie najsilniejsze uzbrojenie artyleryjskie od czasów niszczyciela ORP Warszawa i opiera się na:
- pojedynczej armacie AK-176M kal. 76,2 mm,
- pojedynczej armacie przeciwlotniczej Tryton kal. 35 mm,
- dwóch zestawach przeciwlotniczych Wróbel II kal. 23 mm,
- dwóch WKM-B kal. 12,7 mm.
Do zwalczania okrętów podwodnych przeznaczono bomby głębinowe. Na dziobie znajdują się wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych RBU-6000, a na rufie klasyczne grawitacyjne zrzutnie tych pocisków.
MW RP planowała wycofać Kaszuba w 2017 roku, jednak w związku z fiaskiem programu budowy korwet wielozadaniowych proj. 621, termin ten został przedłużony na czas nieokreślony. Zapewne okręt będzie służył do momentu, kiedy kadłub lub jednostki napędowe nie zostaną całkowicie zużyte, a ich naprawa będzie niemożliwa ze względów technicznych. Mimo 30 lat służby Kaszub bierze czynny udział w manewrach sił NATO i wraz z fregatami typu Oliver Hazard Perry OORP Gen. K. Pułaski oraz Gen. T. Kościuszko stanowi główny oręż do zwalczania okrętów podwodnych w MW RP.
Korweta wielozadaniowa Gawron/Okręt patrolowy Ślązak
W połowie lat dziewięćdziesiątych przystąpiono do prac nad wprowadzeniem do MW RP nowych wielozadaniowych jednostek nawodnych, które miały zastąpić okręty radzieckiej konstrukcji. Zdecydowano się na zakup licencji na projekt MEKO A-100 niemieckiej stoczni Blohm und Voss, ale założono, że całość prac zostanie zrealizowana w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Umowa z listopada 2001 roku obejmowała budowę jednego okrętu i drugiego w opcji. Istniała również możliwość budowy kolejnych pięciu seryjnych korwet[9].
Stępka pod przyszły ORP Ślązak została położona w listopadzie 2001 roku i wszystko wskazywało, że prace będą kontynuowane, a okręt wejdzie do służby. Rzeczywistość przyniosła inne rozwiązanie. Znacząco ograniczono środki na budowę Ślązaka i przez pięć lat wykonano jedynie 15% prac przy budowie kadłuba. Stocznia Marynarki Wojennej musiała dodatkowo opanować zupełnie inną technologię spawania cienkich blach okrętowych. Zmiany rządzących również niekorzystnie wpływały na budowę korwety wielozadaniowej. Pod koniec 2009 roku ogłoszono upadłość Stoczni Marynarki Wojennej i faktycznie zastopowano pracę nad okrętem. Rosnące koszty i opóźnienia, a także niechęć polityków doprowadziły do sytuacji, w której program Gawron nie miał zbytnich perspektyw na realizację. Pojawiały się wypowiedzi o złomowaniu, a także o najdroższej motorówce świata.
W 2013 roku postanowiono kontynuować prace nad korwetą Gawron, która została przekształcona w okręt patrolowy. Oznaczało to usunięcie z pierwotnego projektu rakiet przeciwokrętowych, przeciwlotniczych oraz wyrzutni torped i torów dla min morskich[10].
W projekcie Ślązaka pozostawiono zaawansowany system dowodzenia i walki TACTICOS oraz radary opracowane przez holenderską firmę Thales. Dzięki temu oraz modułowej koncepcji MEKO późniejsze dozbrojenie okrętu w rakiety przeciwlotnicze i przeciwokrętowe będzie możliwe, ale niestety kosztowne. Do tego czasu Ślązak będzie posiadał wyłącznie uzbrojenie artyleryjskie w postaci:
- pojedynczej armaty OTO Melara Super Rapid kal. 76 mm,
- dwóch OTO Melara Marlin WS kal. 30 mm,
- czterech WKM-B kal. 12,7 mm[11]
Do samoobrony (a raczej dla zwiększenia komfortu psychicznego) przeznaczone będą naramienne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Grom.
2 lipca 2015 roku przeprowadzono oficjalne wodowanie i chrzest okrętu. Matką chrzestną została Maria Waga – wdowa po dowódcy MW RP w latach 1989-1996, adm. Romualdzie Wadze. Wszystko wskazywało, że po latach stagnacji uda się wprowadzić jednostkę do służby. Na przeszkodzie stanęły po raz kolejny sprawy finansowe oraz związane z upadłością SMW i jej przejęciem przez Polskę Grupę Zbrojeniową S.A. Planowane rozpoczęcie prób morskich w lutym 2018 roku przesunięto o minimum miesiąc, a to oznacza, że nie uda się przeprowadzić całego cyklu testów, których uwieńczeniem miało być wejście ORP Ślązak do linii w setną rocznicę utworzenia MW RP.
Ślązak stał się niechlubnym symbolem współczesnej MW RP głównie ze względu na polityków, którzy przez 17 lat nie byli w stanie doprowadzić do finalizacji tego programu.
Podsumowanie
Trzy okręty opisane w tekście powstawały w zupełnie innych warunkach politycznych i technologicznych. Nie da się porównać II RP, schyłkowego okresu PRL i III RP, ale w historii ich powstania widać pewne niepokojące podobieństwa. Przede wszystkim presję ze strony decydentów, którzy nie potrafią zrozumieć potrzeby posiadania nowoczesnych okrętów bojowych. Polityka niekorzystnie wpływała na ostateczny kształt jednostek budowanych dla Marynarki Wojennej. Ze strony wojska również widoczny jest brak spójnej wizji dla rozwoju floty. Idea przyświecająca twórcom przedwojennego Gryfa nie docierała do wszystkich osób w marynarskich mundurach. Identycznie było ze Ślązakiem, ponieważ pojawiały się głosy, że korweta nie jest tym, na czym powinna opierać się MW RP w XXI wieku. Sugerowano rozwiązania w postaci większych okrętów, jak fregaty posiadające znacznie większe zdolności oraz możliwość korzystania z własnych śmigłowców pokładowych.
Budowa nie przebiegała planowo, ponieważ zawsze coś musiało na nią negatywnie wpłynąć. Strajk robotników, brak zgody na dostarczenie uzbrojenia, chęć montażu dodatkowych elementów lub zwyczajne problemy finansowe to była norma podczas procesu powstawania okrętów.
Gryf, Kaszub i Ślązak miały stać się symbolem nowoczesności Marynarki Wojennej, jednak przez niekorzystne koleje losu pozostały jedynakami w polskiej flocie.
Bibliografia:
- Badeński Z., Cała prawda o Gawronie, „Raport Wojsko Technika Obronność” 2012, nr 7.
- Borowiak M., ORP Gryf. Największy okręt bojowy Polskiej Marynarki Wojennej, Warszawa 2010.
- Borowiak M., Torpedowce i minowce Polskiej Marynarki Wojennej 1920-39, Oświęcim 2017.
- Ciślak J., Dozorowiec ORP Kaszub. Ćwierć wieku pod biało-czerwoną, „Morze Statki i Okręty” 2012, nr 4.
- Ciślak J., Polska Marynarka Wojenna 1995, Warszawa 1996.
- Koszela W., Okręty floty polskiej, t. 2, Oświęcim 2017.
- Kluczyński M., Jak Gawron stał się Ślązakiem, „Morze Statki i Okręty” 2017, nr 5-6.
Internet
Szafran M., https://wiekdwudziesty.pl/artyleria-nadbrzezna-polsce-latach-1921-1939/ (dostęp 29 I 2018).
Inne
materiały promocyjne Stoczni Marynarki Wojennej S.A. W Gdyni.
[1] M. Borowiak, ORP Gryf. Największy okręt bojowy Polskiej Marynarki Wojennej, Warszawa 2010, s. 44.
[2] Ibidem, s. 73.
[3] M. Borowiak, Torpedowce i minowce Polskiej Marynarki Wojennej 1920-39, Oświęcim 2017, s. 367.
[4] M. Szafran, https://wiekdwudziesty.pl/artyleria-nadbrzezna-polsce-latach-1921-1939/ (dostęp 29 I 2018).
[5] J. Ciślak, Dozorowiec ORP Kaszub. Ćwierć wieku pod biało-czerwoną, „Morze Statki i Okręty” 2012, nr 4, s. 17.
[6] Niechlubną tradycją w Marynarce Wojennej jest to, że rozwiązania tymczasowe przeznaczone na okres nie dłuższy niż 10 lat stają się rozwiązaniem docelowym. Ścigacze proj. 912M zostały wycofane ze służby dopiero w 2004 roku.
[7] J. Ciślak, Polska Marynarka Wojenna 1995, Warszawa 1996, s. 48.
[8] Idem, Dozorowiec…, s. 22.
[9] Z. Badeński, Cała prawda o Gawronie, „Raport Wojsko Technika Obronność” 2012, nr 7, s. 5.
[10] M. Kluczyński, Jak Gawron stał się Ślązakiem, „Morze Statki i Okręty” 2017, nr 5-6, s. 28.
[11] W. Koszela, Okręty floty polskiej, t. 2, Oświęcim 2017, s. 382.
Za „Ślązaka” to niektórzy politycy powinni ostro beknąć. Ale cóż, na razie taka praktyka w III RP nie istniała.
@Bilbo
Niestety każda partia przysłużyła się opóźnieniom w programie Ślązak\Gawron. Każdy szef MON miał zupełnie inną koncepcję budowy tego okrętu.