Edmund Szczesiak, „Wyrwana z piekła”
Edmund Szczesiak, „Wyrwana z piekła”
II wojna światowa była konfliktem na tle ideologicznym. Odmienne ideologie i walka pomiędzy nimi doprowadziły do gigantycznych cierpień, których doświadczyła ludność cywilna. Szczególnie na przemoc były narażone kobiety i dzieci. Edmund Szczesiak w książce „Wyrwana z piekła” opisał niewiarygodną historię Kaszubki, która w 1945 roku została porwana przez Rosjan i do Polski wróciła po przeszło pięćdziesięciu latach.
Edmund Szczesiak, „Wyrwana z piekła”
Edmund Szczesiak jest absolwentem Wydziału Budownictwa Wodnego Politechniki Gdańskiej. Działał aktywnie w „Solidarności” i związał się ze środowiskiem dziennikarskim. Pracował w „Pomeranii” i „Wieczorze Wybrzeża” na stanowisku redaktora naczelnego. W jego dorobku pojawiły się również książki, m.in.: „Okno na wolność”[1], „Borusewicz. Jak runął mur”[2], „My podziemni”[3]. Znajomość problematyki kaszubskiej i pomorskiej pomogła autorowi w spisaniu losów Gertudy Jutrzenki Trzebiatowskiej.
Opowieść zaczyna się od przedstawienia losów młodej Kaszubki, która zakochała się w niemieckim żołnierzu. Pochodził on z rodziny, która przed I wojną światową mieszkała na Kaszubach. Trudna sytuacja ekonomiczna i brak poczucia bezpieczeństwa sprawiły, że osiedlili się w Republice Weimarskiej. Powrót do Borowego Młyna nastąpił w 1941 roku, wraz z narastającymi nalotami bombowymi na terenach Rzeszy. Wielu Niemców wybierało bezpieczne tereny północnej Polski jako nowe miejsce zamieszkania. Gertuda Jutrzenka Trzebiatowska pochodziła ze zubożałej szlacheckiej rodziny, o której niektórzy wyrażali się: wielka szlachta a płótno w kieszeniach. Niemiec i Polka wzięli ślub, co na Kaszubach było codziennością. Szczęście młodej pary nie trwało długo. Wkrótce Hans musiał wracać do swojego oddziału, który stacjonował w Norwegii. Służba w armii niemieckiej była jednym z elementów toczącej się wojny. Do połowy 1944 roku rejon Kaszub był dość spokojnym miejscem. Zdarzały się ataki polskich partyzantów z Gryfa Pomorskiego, a niektórzy Polacy musieli się ukrywać przed władzami niemieckimi. Symptomy nadchodzącej wojny pojawiają się w postaci lądowania Messerschmitta na polu i eksplozji rakiety V-2 (lub pocisku V-1) w pobliżu Borowego Młyna. Z końcem 1944 roku zaczynają napływać uchodźcy z Prus Wschodnich.[4] Zaczynało brakować mężczyzn, masowo powoływanych do Wehrmachtu i Volkssturmu. Gertuda Jutrzenka Trzebiatowska zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie nadciągało. Sytuację pogarszał fakt bycia żoną niemieckiego żołnierza. Zdecydowała się na ucieczkę ze wsi i podążyła w kierunku Gdyni. Udało się jej uniknąć zbrodni, jakich dopuszczali się żołnierze Armii Czerwonej na mieszkańcach Kaszub. Gwałty, kradzieże i wywózka w nieznanym kierunku były na porządku dziennym. Zdarzały się przypadki, w których osoby ukrywające się przed Niemcami, po ich ucieczce ujawniały się i trafiały wprost w ręce NKWD. Autor, w oparciu o relacje świadków opisał, jak wyglądała rzeczywistość w Borowym Młynie zaraz po wkroczeniu Rosjan.
Głównej bohaterce nie udało się zdobyć cennego zaświadczenia, uprawniającego do zaokrętowania na jednostkach uczestniczących w ewakuacji ludności cywilnej. Kapitulacja Gdyni zastała ją w Wielkim Kacku. Wówczas nastąpiło aresztowanie jej przez Rosjan. Autorowi ze zrozumiałych względów nie udało się uzyskać szczegółów odnośnie jej dalszych losów. Wraz z innymi kobietami przemierzyła szlak od Pomorza do Berlina. W lipcu 1945 roku, dzięki wstawiennictwu rosyjskiego oficera, udało jej się opuścić piekło zrujnowanego miasta, wypełnionego hordami pijanych żołnierzy, plądrujących pozostałości potęgi tysiącletniej Rzeszy. W drodze powrotnej Gertruda została po raz kolejny porwana przez Rosjan. Tym razem nie napotkała na swojej drodze żadnego Rosjanina mogącego okazać litość. Trafiła do Lwowa, w którym doszło do czegoś wręcz niewyobrażalnego. Urzędnik zmienił jej imię i nazwisko z Gertruda Jutrzenka Trzebiatowska na Nina Juszczenko. Otrzymała dokument tożsamości przynależny bezpaństwowcom. Następnym etapem jej gehenny była praca przy wyrębie lasu w rejonie Archangielska. Zrządzeniem losu udało jej się dostać etat kucharki na statku rybackim. Jeden z załogantów usilnie zabiegał o jej względy. Musiała wkrótce ulec z pragmatycznych powodów – jako mężatka miała swojego rodzaju spokój od nieustannej kontroli przedstawicieli administracji. Po raz kolejny los ciężko doświadczył Gertrudę. Mąż pod wpływem alkoholu zaatakował ją nożem, niemal doprowadzając do śmierci. Gdyby nie szybka pomoc lekarzy z wojskowego szpitala, Kaszubka mogła zakończyć swój żywot na obcej ziemi. W 1954 roku dała znać swojej rodzinie w Polsce, że żyje i mieszka na terenie ZSRR. Jeden z wracających Polaków przemycił list od niej i dostarczył do Borowego Młyna. Od 1956 roku trwała dość regularna korespondencja między Gertrudą a jej krewnymi w Polsce. Jednakże po karnawale Solidarności została przerwana ta cienka nić łącząca Ninę Wołkową z jej dawnym życiem jako Gertruda Jutrzenka Trzebiatowska.
Nadszedł rok 1989 i przemiany ustrojowe w bloku wschodnim. Związek Radziecki jeszcze istniał, ale zaczynał się proces zmierzający do upadku Imperium Zła. Pojawiła się nadzieja na powrót do normalnego życia. Dopiero w lipcu 1998 roku obywatelka Rosji – Nina Wołkowa – przybyła do Polski. Przed nią była jeszcze długa droga, aby formalnie stać się Polką. O jej losach informowały wówczas lokalne gazety. Nacisk opinii publicznej miał za zadanie przyspieszenie procesu przywrócenia jej polskiego obywatelstwa. Doszło do tego pod koniec 1999 roku. Umożliwiło to przyznanie świadczeń socjalnych i zdrowotnych. Dodatkowo społeczność pomorska organizowała zbiórki pieniędzy na pomoc dla niej. Gertruda Jutrzenka Trzebiatowska miała czas, aby chociaż spróbować nadrobić stracone lata. Nie dane jej było spotkanie z ukochanym Hansem, który zmarł w 1996 roku. Części krewnych i znajomych również już nie było. Mimo chorób i podeszłego wieku, zaangażowała się w działalność Sybiraków. Uczestniczy w uroczystościach ku pamięci setek tysięcy osób, które straciły zdrowie lub życie na nieludzkiej ziemi. 8 września 2014 roku obchodziła swoje dziewięćdziesiąte urodziny.
Publikacja jest ilustrowana licznymi zdjęciami, pokazującymi losy Gertrudy Jutrzenki Trzebiatowskiej. Niestety, nie zachowały się jej zdjęcia z okresu pobytu w ZSRR. Kiedy była w archangielskim szpitalu, mieszkanie zostało splądrowane i okradzione. Pewnym utrudnieniem może być dla współczesnego czytelnika dość archaiczny język bohaterki, przeplatany rosyjskim słownictwem. Mimo tego narracja jest niezwykle spójna i klarowna.
Książka „Wyrwana z piekła” jest niezwykłym świadectwem losów pojedynczego człowieka, który mimo wszechobecnego zła nie dał się złamać. Gertruda Jutrzenka Trzebiatowska była upokarzana i traktowana przez żołnierzy radzieckich jak zdobycz wojenna. Straciła młodość, szczęście, miłość i rodzinę. Mimo tego udało się jej wrócić w rodzinne strony i opowiedzieć o swoich przeżyciach. Wspomnienia tej niezwykłej kobiety są wstrząsającym świadectwem brutalności totalitarnego reżimu i jego przedstawicieli. Czasami odnosiłem wrażenie, że taka historia jest zbyt nieprawdopodobna, żeby mogła być prawdziwa. Tak niewyobrażalne cierpienia spotkały jedną niewinną osobę. Kaszubi są ludźmi twardymi, potrafiącymi przetrwać mimo przeciwności losu. W dzisiejszych czasach często spotykają się z niesprawiedliwymi zarzutami odnośnie ich służby w armii niemieckiej. Osoby nieznające historii tego regionu starają się przedstawić ich jako ochotników, a nierzadko jako rodowitych Niemców. Jest to bardzo krzywdzące dla tej społeczności. W 1945 roku byli oni traktowani tak samo jak ludność w Berlinie, Królewcu czy w innych miastach i wsiach upadłej tysiącletniej Rzeszy. Kwestia masowych gwałtów na kobietach jest ze zrozumiałych względów przemilczana w publikacjach książkowych. Tym bardziej należy docenić spisanie wspomnień Gertrudy Jutrzenki Trzebiatowskiej.
Polecam książkę osobom, które interesują dzieje Kaszub i wydarzenia, jakie miały miejsce w 1945 roku. Warto przeczytać opowieść o długiej drodze dzielnej kobiety, dla której powrót do domu trwał 54 lata. Jest wiele historii o ludziach, dla których wojna wcale nie skończyła się wraz podpisaniem kapitulacji Niemiec lub Japonii. Znane są przykłady japońskich żołnierzy trwających w walce do końca lat siedemdziesiątych. Do 1978 roku jeden z estońskich leśnych braci ukrywał się przed Rosjanami. Był to jednak ich świadomy wybór dalszego sposobu życia. Wierni przysiędze i ideałom. Gertruda Jutrzenka Trzebiatowska została zmuszona do życia na dalekiej i nieludzkiej ziemi. Udało jej się przetrwać i odnieść prywatne zwycięstwo nad totalitarnym systemem.
Tytuł: Wyrwana z piekła
Autor: Edmund Szczesiak
Wydawnictwo: Oskar
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 168
[1] Szczesiak E., Okno na wolność, Gdańsk 2005.
[2]idem, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2011.
[3]idem, My podziemni, Gdańsk 2006.
[4] Drogi uchodźców z Prus Wschodnich zostały bardzo dobrze przedstawione w książce Egberta Kiesera Zatoka Gdańska 1945. Dokumentacja dramatu. Recenzja jest dostępna na stronie https://wiekdwudziesty.pl/egbert-kieser-zatoka-gdanska-1945-dokumentacja-dramatu/